Wszystkie wpisy publikowane na tym blogu wyrażają subiektywną opinię autora w dniu publikacji danego tekstu bądź są zbiorem danych dostępnych powszechnie na innych stronach internetowych i w prasie. Autor dokłada przy tym wszelkich starań, aby dane i fakty zawarte we wpisach były aktualne (w dniu zamieszczenia wpisu) i rzetelne.

sobota, 22 czerwca 2013

Facebook, here we come!

Dźbry! Tytuł dzisiejszej notki mówi wszystko: od dziś na Facebooku dostępny jest fanpage bloga V8 Supercharged. Pozostaje mi więc zaprosić Was na wyżej wspomniany profil, na który przeniesiecie się po kliknięciu poniższego obrazka:


Stay tuned!

piątek, 21 czerwca 2013

Test Drive! Pt. 7 - Odkryj miasto na nowo


Captur to próba wejścia francuskiego Renault na rynek stosunkowo młodej klasy aut, określanej mianem "crossover". Idea tej klasy jest generalnie rzecz ujmując taka, by w jednym samochodzie połączyć zalety pojazdów różnych klas - na ogół chodzi, jak w wypadku Captura, o hatchbacki i małe SUVy. Mamy więc w tu do czynienia z samochodem zbudowanym na bazie Clio, ale sporo wyższym. Czy taka konstrukcja ma sens?

Salon: Renault FOR.CAR, Kędzierzyn-Koźle, ul. Łukasiewicza 23
Marka: Renault
Model: Captur
Wersja wyposażenia: Intens
Silnik: 0.9 TCe (benzynowy, rzędowy, 3-cylindrowy, moc 90 KM)
Skrzynia biegów: 5-biegowa, manualna
Napęd: na przednią oś
Nadwozie: 5-drzwiowy hatchback/crossover
Cena podstawowa (0.9 TCe Life): 53,900 zł
Cena wersji testowanej (bez dodatkowych opcji): 63,500 zł

Podane ceny nie uwzględniają ewentualnych ofert promocyjnych. Zdjęcia:



Wliczając istniejącego w ofercie, choć praktycznie niewidywanego na polskich drogach podwyższonego Scenica Conquest, Captur jest trzecim w ofercie Renault samochodem z relatywnie sporym prześwitem, a przy tym z tej trójki najmniejszym. Wspomniany Scenic okupuje "średnią półkę", największy jest zaś model Koleos (jest on przy tym konstrukcją koreańskiego Samsunga, z którym Renault współpracuje). Ciekawostką jest fakt, że według materiałów prasowych Renault, Captur ma nieco większy rozstaw osi od "bazowego" Clio (2606 mm kontra 2589 mm). Jeśli chodzi o pozostałe wymiary, nowe Renault jest o 6 centymetrów dłuższe (4122 mm kontra 4062 mm) i o niemal 12 centymetrów wyższe (1566 mm kontra 1448 mm) niż Clio Hatchback. Nie jestem w stanie niestety podać różnic na temat szerokości, ponieważ dla Clio Renault podaje tylko szerokość nadwozia wraz z lusterkami, natomiast dla Captura - bez nich. Sprawdziłem dla pewności także niemiecką stronę tego producenta, efekt niestety był ten sam. To, że samochód jest nieco szerszy od swojej "bazy" jest akurat pewne (ma nieco większy rozstaw kół zarówno z przodu jak i z tyłu), ale o ile?...

Testowany egzemplarz Captura to najbogatsza wersja Intens. Samochód w tej wersji wyposażeniowej standardowo jest malowany na dwa kolory, co w wariancie Zen kosztuje 1000 złotych. W podstawowej wersji Life opcja ta nie jest oferowana. Generalnie indywidualizacja ma być jedną z największych zalet tego samochodu, o czym zresztą utwierdzamy się zaglądając w cenniki; dostępnych dodatków i akcesoriów jest naprawdę dużo. Zacząć można od kolorowego wykończenia detali wnętrza, by po wspomnianym dwukolorowym lakierowaniu dołożyć jako przysłowiową wisienkę na czubku jeden z zestawów kalkomanii na karoserię. Pozostaje kwestią nierozstrzygniętą, jak w Polsce ta oferta się przyjmie - Polacy nie przepadają raczej za wyróżnianiem się z tłumu, a jeśli już - to "oby nie za bardzo". Doskonałym przykładem są tu chociażby Fiaty 500, które również mają wręcz multum dostępnych opcji indywidualizacji, a na ogół na ulicach widzi się jakie? Białe, na stalowych felgach i bez żadnych kalkomanii czy naklejek. Choć z drugiej strony, czasem śmignie tu czy tam Skoda Fabia z białym, odróżniającym się od reszty nadwozia dachem... Pozostaje mieć nadzieję, że Captury będą się od siebie choć trochę różnić. A jak będzie faktycznie - zobaczymy.

Po zajęciu miejsca we wnętrzu, mamy przed sobą dość mocno przestylizowaną względem Clio deskę rozdzielczą. Inny jest kształt środkowych nawiewów, konsoli centralnej, a także "daszka" nad wskaźnikami, przy czym te ostatnie, wraz z kierownicą i szeregiem innych elementów, przejęto już z "cliówki". W Capturze znajdziemy jednak jeszcze kilka różnic w kategorii "zgadnij gdzie to schowałem". Pierwszą z tych różnic jest całkiem pojemny, zamykany schowek na szczycie konsoli centralnej, widoczny na poniższym zdjęciu.


Druga różnica zauważalna jest dopiero, gdy zapragniemy otworzyć schowek znajdujący się przed pasażerem. Nie ma on standardowej klapki na zawiasach, lecz skonstruowany jest na zasadzie... szuflady. Pojemnej szuflady, dodajmy - ma 11 litrów pojemności. Renault wymyśliło nawet nazwę dla tego rozwiązania - Easy Life. Nie powiem, żeby ta nazwa mi się jakoś szczególnie kojarzyła z wszelkiej maści schowkami i skrytkami, no ale...


Można mieć oczywiście obawy odnośnie miejsca na nogi pasażera i tak dalej... ale zastanówmy się. W ilu samochodach ze zwykłymi schowkami pasażer nie musi podkurczać nóg, gdy trzeba ten schowek otworzyć? No właśnie. W Capturze pod tym względem nie jest ani lepiej ani gorzej, a dostęp do schowka jest dzięki takiemu rozwiązaniu co najmniej dobry (jeśli mamy pasażera) lub wręcz rewelacyjny (jeśli zdecydowaliśmy się na jazdę w ciszy i spokoju). Dodatkowo mamy tu jeszcze tę zaletę, że dzięki konstrukcji "szufladowej" komora schowka (albo "maszyny losującej", jak kto woli) jest lepiej oświetlona i nie trzeba się najpierw schylać, a następnie niemal na ślepo przekopywać sterty szpargałów, które są oczywiście szczególnie nieodzowne i nie, nie można ich przełożyć do bagażnika czy gdziekolwiek indziej (coś o tym wiem...). Schowek można także bardziej dopasować do kolorystyki wnętrza, wyposażając go w ciekawsze pod względem kolorystyki wnętrze (oferowane są kolory: niebieski, zielony i pomarańczowy). Taka przyjemność kosztuje 100 złotych w wersji Intens, w Zen wymagane jest dokupienie odpowiedniego pakietu wyposażenia.

Zamykając schowek, zauważamy jeszcze jedną ciekawostkę. Zamki błyskawiczne? Na siedzeniach? Taaa jest. Renault zaoferowało w Capturze możliwość wymiany obić tapicerskich, co dzięki wspomnianym zamkom nie powinno przysporzyć większych trudności. Taka tapicerka nie jest niestety dostępna w podstawowej wersji Life (podobnie jak skórzane wykończenie kierownicy - wiem, zawsze się tego czepiam...). W "środkowej" Zen jej koszt to 500 złotych, natomiast w topowej Intens należy do wyposażenia standardowego.


Jeśli mowa o materiałach wykończeniowych - tu mamy generalnie to samo co w Clio. Twardo, ale "gatunkowo" dobrze. Nie ma się również czego przyczepić pod względem jakości wykonania. Tak jak i w Clio, także Captur ma metalowe klamki wewnętrzne, za co ode mnie otrzymuje kolejnego plusa do oceny wnętrza.

Ilość miejsca jest, co oczywiste, większa niż w modelu na którym Captur bazuje - przede wszystkim na głowy. Nie spodziewam się co prawda, aby ktoś Capturem jeździł w kapeluszu, ale powinno to być możliwe bez większych komplikacji. Z wad wnętrza wskazałbym głównie dwie: pierwszą, niezbyt poważną, są... eee, "kieszenie" w oparciach przednich foteli. Piszę w cudzysłowiu, ponieważ mają one postać "gumek" - fakt, wygląda to znakomicie, jednak w moim odczuciu jest niezbyt praktyczne.


Większym problemem jest natomiast marne wyprofilowanie tylnej kanapy - biorąc pod uwagę wysoko położony środek ciężkości Captura, na dynamiczniej pokonywanych zakrętach człowiek jeździłby od drzwi do drzwi, gdyby nie zapięty pas bezpieczeństwa.

Odchodząc już od kwestii związanych z wnętrzem, zajmijmy się w końcu aspektami dotyczących techniki i jazdy samej w sobie. Testowany egzemplarz Captura wyposażono w testowany już przeze mnie silnik 0.9 TCe o mocy 90 KM, także zestawiony z manualną skrzynią biegów o 5 przełożeniach. Nie ma tu za bardzo sensu rozpisywać się o "manierach" tej jednostki (odczucia są pod tym względem podobne jak w opisywanym wcześniej Clio 0.9 TCe), można za to wspomnieć co nieco o osiągach. Tu już niestety takich rewelacji nie ma, i to pomimo relatywnie podobnych mas własnych obu pojazdów. Captur już według danych technicznych przyspiesza o 0,7 sekundy wolniej od 0 do 100 km/h w porównaniu do Clio Grandtour 0.9 TCe, a testowany egzemplarz był ponadto wyposażony w standardowe dla wersji Intens 17-calowe felgi ze stopów lekkich (w porównaniu do 15-calowych w Clio; w podstawowych Capturach montuje się felgi 16-calowe), co również nie było bez znaczenia dla osiągów. Na niskich i średnich obrotach odczucia są dość podobne jak w Clio (choć jednak jest ciut bardziej "ociężale"). Nieco zdziwiła mnie natomiast reakcja silnika na wysokie obroty - odniosłem wrażenie, że 0.9 TCe w Capturze to nie to samo co 0.9 TCe w Clio... Szczerze mówiąc, nie mam zielonego pojęcia, w czym rzecz - mógłbym oczywiście snuć podejrzenia i przykładowo zwalić sprawę na inne oprogramowanie jednostki sterującej silnika, obawiam się jednak, że problemem mógł tu być czynnik ludzki - innymi słowy, po prostu moja skromna osoba. Tym niemniej, Clio jeździło mi się przyjemniej.

Resorowanie i tłumienie nierówności jest na poprawnym poziomie, choć ponownie - 17-calowe alufelgi tu nie pomagają. Mogą jednak mieć pozytywny wpływ na prowadzenie, które jest również jest przyzwoite - choć trzeba mieć na uwadze, że samochód ma wyżej położony środek ciężkości od niższych Clio i to się po prostu czuje. Nikt jednak nie powiedział, że Captur konstruowany był do rajdów po górskich serpentynach. Nie oznacza to bynajmniej, że kierowca czuje się niepewnie - może po prostu mniej komfortowo przy wychyłach nadwozia. Wszystko jest jednak pod kontrolą, a samochód prowadzi się równie łatwo jak Clio. Warto tu jeszcze dodać, że Renault nie oferuje w najnowszym modelu napędu 4x4 - uznano, że popularność takiego wariantu nie byłaby wystarczająco wysoka, ponieważ Captur z założenia nie ma służyć do jazdy choćby w bardzo lekkim terenie, a raczej do "atakowania terenów miejskich". Podwyższone zawieszenie jest więc tu raczej "skutkiem ubocznym" mody na crossovery, choć oczywiście nie można mu odmówić pewnej praktyczności w polskich warunkach drogowych.

Przy okazji, warto jeszcze wspomnieć o opcjonalnym systemie R-Link, w który wyposażony był testowy egzemplarz. R-Link (koszt 2200 złotych, dostępny tylko w wersji Intens). Renault opisuje ten system jako "multimedialny tablet z 7-calowym ekranem dotykowym, nawigacją TomTom®, radioodtwarzaczem (...)". Generalnie opis mówi już niemal wszystko - R-Link ma relatywnie spore możliwości, łącznie z pokazywaniem czystości powietrza na zewnątrz pojazdu, oceną stylu jazdy kierowcy czy też rejestrowaniem parametrów podróży. Obsługa systemu jest relatywnie łatwa, nawet dla osobnika, który na co dzień nie korzysta ani z tableta, ani nawet ze smartfona (pozdrawiam).

Pozostaje nam kwestia kosztów. Podstawowy Captur (0.9 TCe Life) to wydatek 53,900 złotych. Wydaje się to być na pierwszy rzut oka relatywnie sporą ceną, szczególnie w porównaniu z Clio, które w tej samej wersji silnikowej i lepszej pod względem wyposażenia (Expression) kosztuje 49,500 złotych. Podstawowy Captur ma natomiast podobne braki w wyposażeniu jak podstawowe Clio, brakuje choćby klimatyzacji (manualna to koszt 2000 złotych) czy radioodtwarzacza (1000 złotych). Wersja Life praktycznie nie umożliwia też za bardzo indywidualizacji pojazdu - możemy co najwyżej dokupić lakier metalizowany. Ciekawostką jest jednak fakt, że w Life można wybierać między jasną a ciemną tonacją wnętrza (bez dopłaty), co jest raczej rzadko praktykowane u innych producentów. Testowany wariant Intens to już wydatek co najmniej 63,500 złotych - spory i ciężki "worek dukatów", jednak należy tu zauważyć, jak uczynili to zresztą redaktorzy "Motoru" (nr 24/2013), że jedynymi podobnymi autami na rynku w niższej cenie są Dacia Sandero Stepway (kierowana raczej do innej grupy odbiorców) i Kia Soul (nooo, to już lepszy konkurent dla Captura). Inne modele w teorii konkurencyjne (Fiat Sedici, Suzuki SX4 czy też Nissan Juke) są droższe (najtańszy z tej trójki Fiat "startuje" od 54,900 złotych, bez uwzględniania ofert promocyjnych), a niekoniecznie bardziej atrakcyjne czy "przebojowe". Tyle tylko, że w klasie crossover ciężko o jednoznaczne wskazanie konkurentów - o ile Soula, Captura i Juke'a jeszcze można ze sobą zestawić, to Sandero, Sedici i SX4, jakkolwiek nie uważam żeby coś im brakowało, są jednak... z nieco innego, "bardziej zwykłego" świata. Jeśli chodzi o paletę silników - w Capturze dostępne są jedynie trzy. Są to jednostki 0.9 TCe (testowana), 1.2 TCe (łączona tylko z dwusprzęgłową skrzynią biegów EDC) oraz 1.5-litrowy diesel dCi. Są one droższe od 0.9 odpowiednio o 8500 oraz 7750 złotych (1.2 TCe EDC nie jest przy tym dostępny w wersji Life).

Czy warto zatem zainteresować się Capturem? Jeśli szukamy podobnego samochodu, dlaczego nie - nowy model Renault jest udany, dobrze wykonany i wygląda atrakcyjnie. Zastrzeżenie jest jednak takie, że osobiście nie schodziłbym poniżej wersji Zen. I że nadal wolę Clio. ;)


Zdjęcia testowanego egzemplarza: autor. Pozostałe fotografie: KlubRenault.pl, AutoWeek.nl, materiały prasowe Renault.