Wszystkie wpisy publikowane na tym blogu wyrażają subiektywną opinię autora w dniu publikacji danego tekstu bądź są zbiorem danych dostępnych powszechnie na innych stronach internetowych i w prasie. Autor dokłada przy tym wszelkich starań, aby dane i fakty zawarte we wpisach były aktualne (w dniu zamieszczenia wpisu) i rzetelne.

piątek, 16 października 2020

Idealne auto rodzinne? Duże, brzydkie i pozbawione emocji - takie jak poliftowa Skoda Octavia 3. generacji

Pora na kolejny wpis gościnny na V8 Supercharged. Tym razem mała zmiana formuły - zapraszam do lektury wrażeń z użytkowania Skody Octavii trzeciej generacji, która jest w posiadaniu Kamila.
 
Skoda Octavia kombi

Podobnie jak red. Spider's Web Łukasz Kotkowski, który już opisywał swoją nudną przygodę z nową Skodą, pokusiłem się o zakup nowego niemieckiego czeskiego pojazdu. Co mnie skłoniło i jak oceniam ten samochód po nieco ponad 2 latach eksploatacji i przebiegu 60 tys. km? Czy było warto?

Jak wygląda Octavia III po liftingu każdy widzi – jest ich na drogach całe mnóstwo, a opisywany egzemplarz to w dodatku kombi w srebrnym kolorze. Zdaniem wielu – kumulacja nieszczęść. Ale do rzeczy, bo o gustach się nie dyskutuje a auto dla rodziny przecież ładne być nie musi!

Z własnej, nieprzymuszonej woli kupiłeś poliftową Octavię?!


Takie czy inne złośliwe pytania padały od znajomych dość często. Nawet żona spojrzała na mnie jak na wariata, gdy pokazałem jej auto na zdjęciach. Ale mnie się zwyczajnie ten samochód całkiem podoba, szczególnie w środku a przecież głównie środek w czasie użytkowania się ogląda. 
 
Skoda Octavia kombi

Z racji że miałem wcześniej Focusa Mk3 Turnier (kombi) 1.6 TDCi to tak naprawdę marzyłem o Mondeo. Uznaliśmy jednak z żoną, że za kwotę około 90 tys. zł samochód ma być nowy, a wspomniany Ford byłby co najwyżej poleasingowy, dwuletni i to z przebiegiem ok. 100 tysięcy kilometrów. Nie do zaakceptowania. Zacząłem więc poszukiwania nowego kompaktowego kombi, bo kryteria były proste: nie SUV, nie VAN, około 150 KM, optymalnie benzyna. Wymagane wyposażenie? Reflektory ksenonowe lub LED, tempomat i Android Auto.

Po posiadanym Focusie wiedziałem też, że słowa obszerny i kompakt nie zawsze idą w parze, więc bardzo ważnym kryterium było też na tyle miejsca na tylnej kanapie, żeby za mną (a urosłem na 190 cm) zmieściło się dziecko w foteliku 9-18 bez ucinania nóg w kolanach. Szybko okazało się, że słowa „nie zawsze” trzeba było zamienić na „mało kiedy” i, choć szczerze nie lubiłem grupy VAG, poszedłem do salonu Skody. Tam okazało się (też mi zaskoczenie...), że Octavia bije na głowę niejedno większe auto. Pozostał wybór wersji silnikowej i wyposażeniowej, a potem szukanie odpowiedniego auta z placu, bo w maju 2018 żaden dealer nie umiał odpowiedzieć kiedy będę mógł gotowe auto odebrać. Może w październiku, może w listopadzie... „ale na pewno w tym roku proszę Pana”.
 
 
Stało się, 15 czerwca 2018 roku odebrałem od dealera srebrne kombi z silnikiem 1.4 TSI, manualną skrzynią biegów, w wersji wyposażenia Style z pakietem Amazing i kilkoma pierdołami. Z racji rocznika 2017 i koloru cena na tle innych egzemplarzy była atrakcyjna – 87000 zł brutto za auto skonfigurowane za 104 tysiące z kawałkiem to była dobra oferta. Do tego doszło bardzo dobre finansowanie i przygoda się zaczęła.

Uprzedzę pytania: miało być nowe, bo pokonuję rocznie ok. 30 tysięcy kilometrów, z czego około połowę na odcinkach Śląsk – Podlasie – Śląsk lub Śląsk – Trójmiasto – Śląsk. Przy małym dziecku wolę mieć względnie pewny samochód, a nowy w teorii taki jest.

Kilometry przemijały...


... a pewien niedosyt pozostawał. Największą z nielicznych wad tego samochodu było słabe wyciszenie. Przy prędkościach rzędu 120 km/h na ekspresowej S8 było już w samochodzie na tyle głośno, że do pasażerów z tyłu trzeba było podnosić głos. Przy prędkości autostradowej oczywiście lepiej nie było. To wszystko sprawiło, że po 40 tys. kilometrów, w październiku 2019 roku popełniłem ten sam czyn co red. Adam Majcherek z Autobloga – zawiozłem auto do wyciszenia i to w dodatku w to samo miejsce. Przypadek. O efektach mógłbym pisać wiele, ale napiszę krótko: ciszej o klasę, jak nie dwie, a fabryczne 8 głośników gra niewyobrażalnie lepiej.

Gdybym w tym miejscu napisał, że po wyciszeniu auto stało się idealne, popełniłbym grzech ciężki, ale tak naprawdę żadna z wad, które zaraz wymienię nie przeszkadza mi na tyle, żebym chciał się przesiąść na rower.

W moim egzemplarzu irytuje mnie lekki szum powietrza przy prawych drzwiach – podobno ten typ tak ma. Słabo też oceniam sztywność nadwozia – zjeżdżając z krawężnika słychać, jak auto pracuje na uszczelkach drzwi. Czasem zaskrzypi obudowa wskaźników – wystarczy docisnąć i znów na jakiś czas jest spokój.
 

Skoro już jesteśmy przy zegarach – nie sposób nie wspomnieć, że w samochodzie za takie pieniądze między tarczami prędkościomierza i obrotomierza znajduje się... monochromatyczny wyświetlacz. Wiem, że Skodę się kupuje z praktycznego punktu widzenia i z tej perspektywy patrząc nie można się tego rozwiązania czepiać – ale na litość boską! Ten wyświetlacz wyglądałby dobrze w 2000 roku, a nie w 2017.

Pozostając przy wnętrzu i jego wadach muszę jeszcze zaznaczyć że bardzo rysuje się materiał „piano black” okalający panel klimatyzacji i dźwignię zmiany biegów, szybko przetarła się dźwignia hamulca ręcznego (niby jest 2-letnia gwarancja ale... na przetarcia jest limit 30 tys. km) oraz kieszenie w drzwiach które są miękko wyłożone... w połowie. Tak, miękka jest tylko część od strony drzwi którą widać – ta na plastikowej wytłoczce pozostaje plastikowa.


Simply Clever!


Wielokrotnie czytałem artykuły, w których było sporo pochwał pod adresem szeroko rozumianej praktyczności. Nie powiem – nieraz się szyderczo uśmiechnąłem. Ale z czasem nie mogę sobie już wyobrazić samochodu bez wielu elementów o których ktoś w Skodzie pomyślał. Uchwyt na bilet na szybie? Pierwsza klasa. Parasol zawsze na swoim miejscu? Kieszonka na kamizelkę pod fotelem kierowcy? Milion haczyków w bagażniku? Przenośna latarka z magnesem? Skrobaczka pod wlewem paliwa? Listwy z rzepami, które mają swoje miejsce gdy nie są potrzebne? Uchwyt na długopis w schowku? Gigantyczny otwór na narty w kanapie? To wszystko drobiazgi. Ale każdy z tych drobiazgów powoduje, że jako człowiek praktyczny pokochałem to auto i ciężko mi sobie wyobrazić teraz jakiś pojazd bez tych niewielkich udogodnień.

Oczywiście – należy też napisać o tych banałach, o których wszyscy wiedzą. Miejsca w bród w każdym kierunku, gigantyczny bagażnik (610 litrów), duże zakresy regulacji wszystkiego co się da (włącznie z podłokietnikiem – można go regulować i na długość i na wysokość). 
 
Skoda Octavia kombi

Całość w połączeniu z komfortem jaki ten samochód oferuje, powoduje że jego użytkowanie na co dzień jest naprawdę przyjemne.

Mało pali, jeździ żwawo ale...


... następny samochód będzie z automatem. Nie dlatego, że skrzynia jest zła (choć zdarzy jej się zazgrzytać, gdy się za szybko wsteczny wrzuci), ale dlatego że do charakteru auta automat bardziej pasuje. Cały układ napędowy wraz z zawieszeniem i hamulcami jest zestrojony raczej pod komfort i bezpieczeństwo – zero emocji. Osiągi uważam za nieco więcej niż wystarczające (przyspieszenie do 100 km/h zajmuje ok. 8,5 sekundy, prędkość maksymalna przekracza 210 km/h), spalanie jest na bardzo niskim poziomie (o tym za chwilę) a prowadzenie jest neutralne – jedzie jak mu się każe, ale nie angażuje ani trochę (dlatego chciałem Mondeo!).

Chciałbym napisać tutaj coś więcej. Ale nie da się, naprawdę. To auto w prowadzeniu jest zwyczajnie bezpłciowe i nic tego nie zmieni, kropka.

Skoda Octavia kombi - koszty


Kolejna ważna sprawa przy samochodzie dla rodziny – ma być tani w eksploatacji. I jest.

Należę do tych osób, które notują wydatki w dzienniku – ja akurat w elektronicznym. Dzięki temu mogę Wam rzucić kilka statystyk.

Jak już wyżej pisałem – pali mało. Mój osobisty rekord spalania wynosi 4,89 l/100 km na dystansie 940 km (według komputera 4,7 – ten zaniża średnie o ok. 5% - za każdym razem) przy jeździe głównie poza miastem. Średnie od nowości (dokładnie 63500 km) to 5,77 l/100 km, z kolei maksymalna prędkość autostradowa oznacza konsumpcję na poziomie 7 – 7,5 l/100 km. Czy to dobre wyniki? Ja uważam, że tak.

Samochód nie jest też drogi w obsłudze. Jedyny przegląd w ASO jaki dokonałem po roku eksploatacji kosztował mnie 538,41 zł wraz z olejem, który przywiozłem swój (ASO liczy sobie 100 zł za litr... Niewiele więcej kosztuje piątka przyzwoitego oleju 5W30 na wolnym rynku), zaś wymiany oleju z oryginalnym filtrem, których dokonuję co 10 tys. km to wydatek na poziomie 180 zł. Również tak zwany duży przegląd, który zrobiłem po 60 tys. km kosztował mnie niewiele ponad 1150 zł a zakres był całkiem spory: wymiana kompletu oryginalnych filtrów, wymiana świec, płynów do chłodnic i hamulcowego oraz wymiana oleju w skrzyni biegów.

Skoda Octavia kombi

Nie zabija także kwota, jaką trzeba zapłacić za ubezpieczenie – za OC z pełnym AC na 3 lata zapłaciłem łącznie 7218 zł.

Koszty awarii? Póki co – żadnych. Jedyna awaria jaka się zdarzyła to uszkodzona pompka spryskiwaczy, którą wymieniło ASO w ramach gwarancji.

Pozostała obsługa pojazdu dalej jest mi nieznana – zawieszenia na razie nie musiałem dotykać a klocki i tarcze hamulcowe dalej są oryginalne.

To fajna czy niefajna ta nuda w końcu?


Chyba jednak fajna. Skoda nie jest taka fajna jak Ford, którego uwielbiałem za prowadzenie. Ale potrafi wiele, wiele więcej. Jest do bólu praktyczna, tania w eksploatacji i odporna na jej trudy.

Z perspektywy dwóch lat mogę ocenić ten samochód jednym słowem – kompletny (ale tylko po wyciszeniu!).

Mam nadzieję, że dalej będzie tak dobrze jak jest – jak nie zasnę z nudów to opiszę wrażenia po kolejnych 60 tys. km. I kolejnych. A potem? A potem może... RS?
 
 
Tekst i zdjęcia: Kamil G.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze do tekstów starszych niż 7 dni są moderowane i wymagają akceptacji przed ich opublikowaniem. Jeśli Twój komentarz nie pojawił się od razu na stronie - proszę o trochę cierpliwości. :)

Treści reklamowe nie będą akceptowane.