Volvo praktycznie od zawsze kojarzy się z bezpieczeństwem. Nie bez powodu, choćby biorąc pod uwagę fakt, iż to właśnie ta marka jako pierwsza wprowadziła do swoich samochodów trzypunktowe, bezwładnościowe pasy bezpieczeństwa. Przez pewien okres w historii szwedzkiego producenta nawet stylistyka samochodów przypominała twierdzę - za przykład może tu posłużyć chociażby model 240 GLT. Gdy pożegnano się już ostatecznie z samochodami prezentującymi jeszcze starą szkołę stylistyczną (czyli S90/V90 w roku 1998 oraz S70/V70 pierwszej generacji w roku 2000), po kilku latach osiągnięto sytuację, gdy większość modeli Volvo nie niknie już w tłumie innych samochodów. Często to właśnie samochody Volvo są jednymi z ciekawiej stylizowanych pojazdów w "peletonie" czekającym na zielone światło, może z wyjątkiem topowych modeli S80/V70 oraz XC90. Nie inaczej jest z Volvo S60, i to pomimo niedawnego liftingu który nieco go "ugrzecznił" i uczynił bardziej eleganckim. Zaczynajmy zatem i zobaczmy, jak jeździ najnowsza wersja Volvo segmentu D.
Salon: Volvo Wadowscy, Kraków, ul. Władywsława Łokietka 83
Marka: Volvo
Model: S60
Wersja wyposażenia: Momentum
Silnik: 1.6 T3 (benzynowy, rzędowy, 4-cylindrowy, turbodoładowany)
Moc maksymalna: 150 KM przy 5700 obr./min.
Maksymalny moment obrotowy: 240 Nm w zakresie 1600-4000 obr./min.
Skrzynia biegów: 6-biegowa, manualna
Napęd: na koła przednie (FWD)
Nadwozie: 4-drzwiowy sedan
Cena podstawowa (S60 T3 Base): 113,200 zł
Cena wersji testowanej (bez dodatkowych opcji): 131,000 zł
Podane ceny nie uwzględniają ewentualnych ofert promocyjnych. Zdjęcia:
Lifting przeprowadzono praktycznie jednocześnie również w innych modelach Volvo, jak S80 czy XC60. W przypadku S60, najbardziej zauważalną zmianą jest wyraźnie zmodyfikowany przód samochodu; zmieniono zderzak, reflektory, nieco przestylizowano także "grill". Na zdjęciach może się wydawać, iż jest on teraz za szeroki, na żywo wygląda to jednak lepiej. Bardzo ładnie wkomponowano również oświetlenie do jazdy dziennej, czego osobiście o wersji sprzed liftingu bym nie powiedział (chociaż, oczywiście, jest to kwestią gustu). Po przeprowadzonych zmianach S60/V60 nie wyglądają już jak zdziwiony moskit. Inna rzecz, że zarazem stały się nieco mniej oryginalne... Cóż, coś za coś. Różnice między starszą a nowszą wersją przedstawiono poniżej:
Z tyłu nadwozia zasadniczo nic się nie zmieniło (przynajmniej nic takiego nie zaobserwowałem, porównując zdjęcia). Drobne zmiany zaszły we wnętrzu; zmieniono między innymi "zegary" za kierownicą (w tym również ich układ). Klasyczną hydrokinetyczną przekładnię przy okazji liftingu wymieniono na dwusprzęgłową Powershift produkcji Forda, tak więc egzemplarze w nią wyposażone mają również inny lewarek skrzyni biegów niż starsze modele ze zwykłym "automatem".
Egzemplarz testowy wyposażony był w bazową jednostkę napędową o oznaczeniu T3. Jest to określenie nieco mylące, ponieważ jeszcze kilka lat temu określenia "Tx" były zarezerwowane dla najmocniejszych (lub prawie najmocniejszych) wersji danego modelu; dlatego też mieliśmy Volvo S40 T4, S60 T5 czy S80 T6. Cyfra oznaczała zarazem liczbę cylindrów. Aktualnie dla każdego "benzyniaka" stosuje się oznaczenie od T3 do T6, analogicznie wśród jednostek wysokoprężnych wymienimy D2, D3, D4 i D5 (a silników dwu- ani trzycylindrowych w S60 przecież nie uświadczymy). Niestety, Volvo dołączyło tym samym do BMW czy Mercedesa, których oznaczenia modeli też już mają niewiele wspólnego z tym, co znajdziemy pod maską (choćby ostatnio testowane BMW 328i - kiedyś kod ten oznaczałby serię 3 z 2,8-litrowym motorem, dziś - 2-litrówkę z turbodoładowaniem). Wracając jednak do T3 w "naszej" eS-Sześćdziesiątce - podobnie jak skrzynia Powershift, jest to konstrukcja Forda, znana szerzej jako 1.6 EcoBoost. Podobnie jak w Fordzie, występuje ona również w mocniejszej, 180-konnej wersji (w S60/V70 jako T4). Podobnie ma się sprawa z modelem T5 - tyle tylko, że ma on pod maską 2-litrowego EcoBoosta. Spośród "benzyniaków" jedynie modele T6 mają silniki niebędące konstrukcjami "niebieskiego owalu".
Czy jednak fakt takiego a nie innego pochodzenia jednostki napędowej w czymś przeszkadza? Cóż - w czasie jazdy na pewno nie. Pomimo tego, że to silnik postrzegany jako bazowy (choć o zauważalnie większej mocy nie tylko od 116-konnego D2, ale nawet od D3 o mocy 136 koni mechanicznych), to muszę powiedzieć, że sprawiał znakomite wrażenie. Odpowiednio mocny w niemal całym zakresie obrotów, o szybkiej reakcji na gaz i na dodatek o bardzo przyjemnym dźwięku; ten ostatni był co prawda wyraźnie słyszalny podczas bardziej dynamicznej jazdy, ale biorąc pod uwagę jego brzmienie, nie mam absolutnie nic przeciwko temu. Również pracy skrzyni biegów nie można wiele zarzucić - co prawda miało się wrażenie lekkiej "gumowatości", jednak pomimo tego była precyzyjna i nie sprawiała żadnych kłopotów z wyborem przełożenia. Chwili przyzwyczajenia wymagała jedynie praca pedału sprzęgła.
Wracając jeszcze do kwestii wyciszenia, należy tutaj bardzo pochwalić Volvo za bardzo dobre odizolowanie pasażerów od odgłosów pracy podwozia samochodu. Przy spokojnej jeździe w aucie jest naprawdę bardzo cicho. Jako "bonus" otrzymujemy wysoki komfort jazdy, który bynajmniej nie wyklucza dobrego prowadzenia; układ kierowniczy pozwala na precyzyjne obranie kierunku jazdy a zawieszenie bynajmniej od niego nie odstaje.
Kolejną kwestią, która w S60 bardzo przypadła mi do gustu (a wyjątkowo nie od niej zacząłem wpis), jest wnętrze. Stylistyka jest może co prawda nieco dyskusyjna, ale jakość materiałów wynagradza wszystko. Jeśli ktoś uważa, że Volvo jest "mniej premium" od Mercedesa czy Audi - należy czym prędzej zawieźć go do salonu i posadzić w S60 (w każdym razie, w takiej wersji jak testowana ;)). Nawet jeśli samochód odstawał pod tym względem nieco od BMW F30, to w bardzo niewielkim stopniu.
Z miejscem dla pasażerów niestety aż tak różowo nie jest. O ile z przodu jest go wystarczająco dużo, to tylna kanapa nie zaoferuje zbyt wiele przestrzeni, zwłaszcza dla wyższych pasażerów. Nie są to oczywiście wartości skutkujące docieraniem do naszych uszu po dłuższej trasie słów uważanych powszechnie za niecenzuralne, tym niemniej w kolejnej generacji dobrze by było tę kwestię poprawić - choćby dlatego, że konkurencja nie śpi.
Podstawowe S60 kosztować nas będzie nieco ponad 113 tysięcy złotych, co jest kwotą o kilka tysięcy złotych niższą niż zmuszeni bylibyśmy zapłacić za BMW 316i. Volvo w standardzie nie oferuje co prawda aż tak dobrego wyposażenia jak "Bawarczyk", ma jednak o 14 koni mechanicznych mocniejszy silnik. Standardowy pakiet jest jednak mimo wszystko przyzwoity i zawiera między innymi 6 poduszek powietrznych, autoalarm, układ City Safety (potrafiący w razie potrzeby samodzielnie zatrzymać samochód, jeśli prędkość wynosi nie więcej niż 50 km/h), elektroniczną klimatyzację dwustrefową oraz system audio z sześcioma głośnikami. Brakuje niestety skórzanego wykończenia kierownicy i dźwigni zmiany biegów, które są standardem od wersji Kinetic (T3 Kinetic: od 119,200 złotych). Testowany wariant Momentum posiada również między innymi 17-calowe felgi ze stopów lekkich, system audio z ośmioma głośnikami i możliwością odtwarzania plików MP3/WMA, zestaw głośnomówiący z Bluetooth, czujniki parkowania z tyłu czy też automatycznie przyciemniane lusterko wsteczne.
Ceny opcji są zróżnicowane. Niektóre są drogie lub wręcz bardzo drogie - wymieńmy tu na przykład elektrycznie otwierane okno dachowe za, bagatela, 4690 złotych czy lepszy od bazowego sprzęt audio (od 3170 złotych dla wersji Base i Kinetic). Lakier metallic kosztuje co najmniej 3650 złotych a skórzana kierownica (dla wersji Base) aż... 1600 złotych! Do tego 500 złotych za skórzaną gałkę zmiany biegów i mamy mały horror. Niektóre opcje mają na szczęście nieco normalniejsze ceny - skrzynia biegów Powershift to 9300 złotych (plus ewentualnie dodatkowe łopatki do zmiany biegów zza kierownicy za 740 złotych), podgrzewana przednia szyba kosztuje 910 złotych, zaś wspomaganie kierownicy Servotronic o zmiennej sile w zależności od prędkości - 1050 złotych. Dla wszystkich wersji S60 oprócz Base można także dokupić pakiet stylizacyjny R-Design. Jego cena wynosi od 7100 złotych dla topowej wersji Summum do 17,300 złotych dla Kinetic. Oferowanych jest również kilka pakietów pozwalających na zaoszczędzenie od 4 do 40% wartości wyposażenia, jednak niestety żaden z nich nie jest oferowany do S60 Base. Biorąc pod uwagę te wszystkie czynniki, wybrałbym prawdopodobnie wersję T3 Kinetic. Po doposażeniu w czujniki parkowania z tyłu (1760 złotych), podgrzewane dysze spryskiwaczy (280 złotych), podgrzewaną przednią szybę, lepszy system audio (4000 złotych...) i lakier metaliczny, cena wyniosłaby około 130 tysięcy złotych (za model T3). Można by także pomyśleć nad zakupem takiego samochodu jak testowany - według mnie 1,6-litrowy silnik broni się na tyle dobrze, że lepiej dodatkową gotówkę przeznaczyć na lepsze wyposażenie niż na dopłatę do wersji T4 (nie uwzględniając żadnych opcji, T4 Kinetic jest droższe od T3 Momentum o 1900 złotych). Sęk w tym, że za kilka tysięcy więcej kupimy już 184-konne BMW 320i, a przy cenach tego rzędu te kilka, a nawet kilkanaście tysięcy nie jest raczej dużą przeszkodą dla potencjalnego kupującego. Dlatego też, pomimo tego że Volvo jeździło mi się świetnie i bardzo mi się spodobało, to przy cenach w których jest oferowane, miałbym bardzo poważny orzech do zgryzienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze do tekstów starszych niż 7 dni są moderowane i wymagają akceptacji przed ich opublikowaniem. Jeśli Twój komentarz nie pojawił się od razu na stronie - proszę o trochę cierpliwości. :)
Treści reklamowe nie będą akceptowane.