Wszystkie wpisy publikowane na tym blogu wyrażają subiektywną opinię autora w dniu publikacji danego tekstu bądź są zbiorem danych dostępnych powszechnie na innych stronach internetowych i w prasie. Autor dokłada przy tym wszelkich starań, aby dane i fakty zawarte we wpisach były aktualne (w dniu zamieszczenia wpisu) i rzetelne.

piątek, 5 kwietnia 2013

Back to the Roots - część III - Renault Sport Clio R.S.

Dźbry! Najpierw małe "ogłoszenia parafialne". Po pierwsze, z "zaświatów" powrócił wpis dotyczący historii Fiata 124 Spider, wraz z paroma zdjęciami modelu w skali 1:18. Wpis ten można przeczytać TUTAJ. W przygotowaniu* znajduje się wpis dotyczący jazd próbnych Skodą Citigo i Audi A1, podobnie jak wpis nieco innego typu, mianowicie dotyczący porównania samochodu z którego korzystam na co dzień z samochodem mojego serdecznego kolegi Kolarza (pozdrawiam). Ten ostatni zostanie jednak opublikowany na blogu dotyczącym mojego Forda, a tutaj jedynie podlinkowany.

* - w przygotowaniu, czyli jeszcze nie zacząłem pisać, ale tworzę sobie ich obraz w głowie ;) Mam też jednak w zanadrzu, od dłuższego czasu zresztą (jak to ja...) jeden tekst, który w sumie nie pamiętam czy miał być niespodzianką czy nie, więc na wszelki wypadek nie będę pisać, o czym będzie - ale Władek będzie wiedzieć (również pozdrawiam) ;)

Dopsz, ogłoszeń starczy tyle, przejdźmy zatem do dzisiejszego tematu. A zatem... nowe Renault Sport Clio R.S. Czy to faktycznie powrót do korzeni? Czy to godny następca jednego z najlepszych kiedykolwiek wyprodukowanych hot-hatchy, czyli poprzedniego Clio RS? Kusi mnie, ażeby odpowiedź podać już tutaj, teraz, zaraz, ale powstrzymam się jeszcze na chwilę i zacznę jednak od opisu.


Wersja R.S. Clio czwartej generacji to najmocniejsza wersja tego samochodu i póki co wszystko wskazuje na to, że stan ten pozostanie niezmieniony. Jest to także pierwsze Clio R.S. z pięciodrzwiowym nadwoziem (wersja trzydrzwiowa w przypadku modelu czwartej serii nie jest w ogóle przewidziana; niejako "w zamian" klamki tylnych drzwi ulokowano w słupkach, aby na pierwszy rzut oka samochód wyglądał na trzydrzwiowy), a także pierwsze z turbodoładowaniem. Należy tutaj wspomnieć, iż nie jest to pierwsza przygoda Renault z turbodoładowaniem w małych, sportowych modelach - stosowano je już na przykład w Renault 5 Alpine Turbo, Renault 5 Turbo i Turbo II oraz w 5 GT Turbo. Jeśli jednak chodzi o Clio, które jest następcą "Piątki" - nowe Mk4 nie jest co prawda pierwszą generacją, w której w ogóle zastosowano turbosprężarkę w silniku benzynowym (tutaj palma pierwszeństwa należy się generacji trzeciej, w której pod koniec produkcji stosowano już silniki 1.2 TCe), jednak, jak już wyżej wspomniałem, jest pierwszą generacją, w której najmocniejsza wersja silnikowa otrzymała jakiekolwiek doładowanie. Nie poskutkowało to bynajmniej zwiększeniem mocy - podobnie jak w Clio Mk3 R.S., wynosi ona około 200 koni mechanicznych**, przy czym "trójka" osiągała taką moc z wolnossącego silnika o pojemności dwóch litrów, a Mk4 - z jednostki o 0,4 litra mniejszej. Do tej kwestii pozwolę sobie wrócić jeszcze później.

** - w zależności od źródła i przelicznika, dla Mk3 podaje się zakres mocy od 197 KM do 206 KM (przeliczone z 203 BHP), zaś dla Mk4 spotkałem się na razie z zakresem od 200 do 203 KM (przeliczone z 200 BHP).

Samochód został dość znacznie przestylizowany względem odmiany standardowej, co nie dziwi, zważywszy na to, że już w poprzednich generacjach Clio stosowano podobne zabiegi (łącznie z Mk1 w wersjach Williams i 16S). Nowe R.S. dostało nakładki progów, przestylizowane zderzaki (w tylny wkomponowano przy tym dyfuzor i dwie rury wydechowe), 17-calowe felgi (w opcji 18-calowe), lakierowane na czerwono zaciski hamulcowe... Lampy diodowe do jazdy dziennej przeniesiono z "grilla" na przedni zderzak. Wydawać mogłoby się także, że nowością są lakierowane na czarno lusterka, te jednak stosowane są także w zwykłych "Cliówkach". Dla wersji R.S. zarezerwowano również (widoczny na zdjęciach) lakier o nazwie "Liquid Yellow". Pozostałe kolory (1 niemetaliczny i 4 "metaliki") pochodzą już ze standardowej palety Clio.


Zmian doczekało się także wnętrze, przy czym skupiono się na zmianie najbardziej widocznych elementów. W wyniku tego Clio otrzymało międzi innymi nowe fotele, aluminiowe nakładki na pedały, a także znacznik położenia centralnego na kole kierownicy i kilka innych detali. Pozostawiono na miejscu błyszczącą konsolę centralną, która zasadniczo nie różni się jakoś bardzo pod względem stylistyki od innych lepiej wyposażonych wersji małego Renault (o ile w ogóle się różni).


Bardzo uważni obserwatorzy zauważą na powyzszym zdjęciu coś jeszcze: umieszczone za kierownicą łopatki do zmiany biegów. Nowe R.S. nie tylko jest pierwszym turbodoładowanym i pięciodrzwiowym "Cliosportem", ale także pierwszym wyposażonym w dwusprzęgłową skrzynię biegów. Przekładnia o nazwie EDC jest pierwszą taką konstrukcją Renault i jest kontrukcją 6-biegową. Posiada także trzy tryby pracy (Normal, Sport, Race), z których każdy charakteryzuje się nie tylko innym czasem zmiany przełożenia (w "najszybszym" trybie Race czas ten wynosi 150 milisekund), ale także inną reakcją samochodu na wciśnięcie pedału gazu, zmienną siłą wspomagania układu kierowniczego, czy wreszcie innym brzmieniem silnika (zastosowano tu podobne rozwiązanie jakie Ford zastosował w Focusie ST i RS Mk2 oraz ST Mk3 - kanał doprowadzający do kabiny dźwięk z układu dolotowego silnika). Do kompletu Renault zastosowało również system "R.S. Diff", mający za zadanie zastąpić mechanizm różnicowy o zwiększonym tarciu. Innymi słowy - układ ten w razie wykrycia poślizgu kół napędzanych (oczywiście napędzana jest oś przednia), przyhamowuje ślizgające się koło, przy czym prędkość referencyjna pobierana jest z czujników umieszczonych przy kołach tylnych.

Pogadali, zanudzili - pora na coś "od siebie". Zanim to jednak nastąpi, muszę pokrótce opisać poprzednie Clio R.S.


Renault Sport Clio R.S. trzeciej generacji jest obecnie coraz częściej uznawane za ostatniego prawdziwego "hot-hatcha" na rynku. Dlaczego? Ano dlatego, że o ile samochodu tego co prawda nie można było nazwać spartańskim, to wóz został po prostu zaprojektowany do jeżdżenia - tylko tyle i aż tyle. Manualna, 6-biegowa skrzynia biegów, wysokoobrotowy, wolnossący silnik (jakim cudem Japończycy szybciej zrezygnowali z takich jednostek od Francuzów?), zawieszenie istniejące tylko po to, żeby z maksymalną skutecznością dociskać koła do nawierzchni i nieprzejmujące się zanadto stanem nawierzchni (i pasażerów przy okazji), szczególnie jeśli mowa o wersji R.S. Cup (zielony egzemplarz na powyższym zdjęciu). Innymi słowy, tak zwany fun-car. Ile z tego zostało w R.S. AD2013? Let the Battle begin!


Zacznijmy od jednostek napędowych, jako że obiecałem, iż do tego tematu wrócę. 2.0 N/A (Naturally Aspirated) kontra 1.6 turbo. Można się tu kłócić, co dla kogo jest lepsze, tym bardziej że opinii będzie zapewne tyle, ilu obserwatorów. Faktem pozostaje jednak, że Sport Clio Mk3 R.S. było, jak już wspomniałem, ostatnim samochodem tego typu na rynku wyposażonym w wolnossącą jednostkę napędową, "kręcącą się" do ponad 7500 obrotów na minutę (moc maksymalna osiągana była przy 7100 obr./min.). Jednostka 1.6 w nowym "eReSie" ma oczywiście (dzięki turbodoładowaniu) wyższy moment obrotowy (240 Nm vs 215 Nm), dostępny przy tym w bardzo szerokim zakresie obrotów (od 1750 obr./min. aż do mniej więcej 5600 obr./min.; w Mk3 R.S. maksymalny moment był dostępny przy 5500 obr./min. w starszych egzemplarzach i 5400 obr./min. od rocznika 2010).


Tutaj pojawia się jednak kwestia, na którą narzekałem przy jeździe próbnej Abarthem Punto: czy samochód sportowy musi jeździć jak Diesel? Fakt, powyższy wykres wygląda nawet zachęcająco, jeśli pominąć fakt, że Abarth ma jeszcze 10 Nm więcej przy mocy silniku słabszym o... 35 KM i pojemności wynoszącej 1,4 litra. Wykres Clio R.S. nie jest za to powyginany w kretyńskich miejscach jak w jednostce Abartha (KLIK***), co pozwala mieć nadzieję, że nowy model Renault będzie mieć "kopa" w niemal każdych warunkach, "puchnąc" dopiero (albo już...) po przekroczeniu 6000 obr./min. Tak czy owak - jak dobrze by nie było, charakteru jednostki wolnossącej w tym silniku nie znajdziemy - niektórym będzie to bardzo odpowiadać, innym nieszczególnie.

*** - wykres dotyczy jednostki Abartha 500, która jest minimalnie słabsza od tej w Punto. Podejrzewam jednak (choć pewności nie mam), że w przypadku Punto będzie on wyglądać bardzo podobnie.

Lećmy dalej. Skrzynia biegów. 6-biegowy "manual" w Mk3 kontra 6-biegowa "dwusprzęgłówka" w Mk4. Jasne - skrzynia EDC na pewno odgrywa niebagatelną rolę jeśli chodzi o polepszenie osiągów. Ale dlaczego jest oferowana w standardzie, bez możliwości zamówienia skrzyni manualnej nawet w opcji - nie wiem. Pewnie uradzili wraz z Porsche, że nowe modele w teorii nadające się także na tor wyścigowy (w przypadku Porsche mowa o nowym 911 GT3) manuala nie dostaną. Bo nie. Uznacie, że się czepiam. Być może, ale jednak wolę faktycznie czuć, że coś robię (w tym przypadku zmieniam bieg), niż pociągać manetkę jak w kierownicy podłączonej do komputera. W realnych samochodach manetki do zmiany biegów wolę już zostawić w samochodach rodzaju Ferrari, choć w wielu też chętniej widziałbym zwykłą "wajchę". Że nie wspomnę o tym iż nie wierzę, aby skrzynie dwusprzęgłowe były obojętne dla silnika; im krótszy czas zmiany biegu, tym gwałtowniejsza zmiana obrotów i walka z bezwładnością tłoków i całej reszty innych ruchomych elementów, blablabla...


Kwestie stylistyki można pominąć, choć standardowo przyczepię się znowu do błyszczących elementów na konsoli centralnej nowego modelu (proszę zajrzeć kilka zdjęć wyżej). W "trójce" sprawy miały się zgoła inaczej i nie dało się raczej użyć w odniesieniu do wnętrza jakże dziś popularnego słowa "premium", choć na dobrą sprawę w samochodzie było to co potrzebne:


Jednak największym "hitem" jest dla mnie opcjonalny system o nazwie R-Link dostępny w najnowszym wydaniu R.S. Być może zwróciliście uwagę na spory ekran na konsoli centralnej nowej generacji? W wydaniu standardowym ekranik jest elementem układu o nazwie Media Nav i jest dostępny w standardzie już w "drugiej od dołu" wersji wyposażenia nowego Clio, czyli Expression. Jest to panel dotykowy i z jego poziomu można sterować nawigacją, telefonem czy też po prostu radiem. W Clio R.S. można zamówić wspomniany system R-Link. Wprowadza on wiele dodatkowych funkcji - od kontroli parametrów silnika podawanych w czasie rzeczywistym (w sumie ciekawe, ale raczej nic wybitnie potrzebnego), kontroli temperatury pracy sprzęgieł (na co to komu?! Jak się przegrzeją, to coś jest nie halo z chłodzeniem skrzyni!)... Można również sprawdzić stopień poślizgu kół napędzanych (kolejny gadżet, który pewnie się szybko znudzi, chyba że ktoś chce "celować" w podobno najbardziej optymalny dla maksymalnego przyspieszenia poślizg na poziomie 30%), zobaczyć wykresy działających przyspieszeń wzdłużnych i poprzecznych... Jest też również coś bardziej przydatnego, czyli chronometr zintegrowany z układem nawigacji satelitarnej. Może on mierzyć czasy na torze wyścigowym i zapisać je na nośniku zewnętrznym podłączanym przez standardowe gniazdo USB. Wisienkę na czubku tortu zostawiłem jednak na koniec. "R-Sound Effect RS"... Cóż to się kryje pod tą nazwą? Jest to, o zgrozo... syntezator dźwięku. W Clio R.S. z systemem R-Link kierowca może sobie wybrać, jakiego pojazdu dźwięk ma być odtwarzany z głośników. Wybierać można spośród siedmiu - od klasycznego Renault 8 Gordini, poprzez Clio Sport V6 i prototypowe Renault Reinastella (wyglądające jak latający spodek), aż po... Nissana GT-R (R35) i motocykl Harley-Davidson. No ja bardzo do ciężkiej cholery przepraszam, ale już "syntetyczne" wzmiacnianie dźwięku za pomocą sprzętu audio (jak w aktualnej generacji BMW M5) uważam za kretynizm, a użycie syntezatora dźwięku w pojeździe, który jakby nie patrzeć nie jest pojazdem elektrycznym to już dla mnie kompletnie nieporozumienie i naprawdę bardzo się w tym momencie hamuję, żeby nie napisać tego dosadniej. Moim zdaniem dźwięk powinien być wizytówką (a raczej jedną z wizytówek) samochodu sportowego, a Renault chce nam chyba powiedzieć, że 7 modeli łącznie z jakimś UFOkiem brzmi lepiej od nowego Clio R.S. Wielkie dzięki. Co jeszcze ciekawsze, R-Sound Effect RS (okrojony o jeden pojazd) jest dostępny także w zwykłym Clio, gdzie wraz z dwiema innymi opcjami (nie da się tego zamówić osobno) kosztuje... 2200 zł, biorąc pod uwagę wersję wyposażeniową Dynamique. W R.S. koszt ten jest niższy i wynosi 1600 zł (dopłata do R-Link). W wersji GT (będącej "pomostem" między Dynamique a R.S.) Renault pakuje toto do samochodu już w standardzie...


No dobrze, starczy. Zatem... mamy obok siebie dwa "eReSy". Czym się różnią?

Różnią się WSZYSTKIM. Poprzednik to maszyna sportowa z krwi i kości, zorientowana na kierowcę i będąca, można by rzec, czymś w rodzaju przednionapędowej wariacji na temat Lotusa Elise, lepiej przy tym przystosowanej do wypadu na zakupy. Nówka natomiast jest... hm. Zapewne jest dobrym samochodem. Może nawet bardzo dobrym. Renault jednak zamiast zostać przy tym, z czym byli już JEDYNI na rynku (bo wszyscy naokoło się wykruszyli wcześniej), wolało się wcisnąć w segment uturbionych, ugrzecznionych aut (gdzie te czasy, gdzie zastosowanie turbo oznaczało dokładnie coś odwrotnego...) pełnych niepotrzebnych gadżetów, które może i są usportowione, ale nie mają wielkich szans na wzbudzenie tylu emocji co starsze hot-hatche, nawet jeśli nie osiągały 100 koni mechanicznych z litra pojemności silnika. A emocje... czy to nie one powinny w tym segmencie decydować, co samochód jest wart? Nie ma też już co liczyć na takiego potwora jak następca niemal już legendarnego Clio V6 z silnikiem umieszczonym centralnie (KLIK!). Postuluję więc, by zmienić określenie "hot-hatch" na "warm-hatch". Jak zauważono już w piśmie "Auto Moto" (nr 4/2013) - król umarł... i nic na to nie poradzimy. Farewell, King, farewell...


Na podstawie: "Auto Moto" nr 4/2013, NetCarShow.com. Zdjęcia pochodzą z NetCarShow.com, z Autoplus.fr oraz z materiałów prasowych Renault i Abarth USA.

2 komentarze:

  1. Panów z Renault chyba poniosła wyobraźnia przy upraszczaniu wykresu, bo prędzej zjem własną rękę niż uda im się stworzyć tak idealnie poziomą linię momentu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, wiadomo że takie wykresy fabryczne są o kant czterech liter rozbić, tym bardziej że każdy egzemplarz danego samochodu się będzie nieco różnić pod tym względem, gdyby porównać np. 5 sztuk na hamowni. Takie wykresy pozwalają jednak z grubsza stwierdzić, jaka może być charakterystyka silnika... i o to mi chodziło w tekście. Dzięki :)

      Usuń

Komentarze do tekstów starszych niż 7 dni są moderowane i wymagają akceptacji przed ich opublikowaniem. Jeśli Twój komentarz nie pojawił się od razu na stronie - proszę o trochę cierpliwości. :)

Treści reklamowe nie będą akceptowane.